Najnowsze wpisy, strona 4


cze 14 2003 Bez tytułu
Komentarze: 5

    Najpierw pilam. Pozniej lezalam na dywanie, zastanawiajac sie, dlaczego ten sufit nie spada. Stanelam przed lustrem. Powiedzialam sobie kilka slow prawdy,  smiejac sie i placzac  na przemian.  Wreszcie scielam sobie brwi. Nozyczkami. Efekt jest interesujacy, tyle tylko, ze przy okazji troche sie podrapalam. Gdzies w okolicach drugiej zasnelam na podlodze, a godzine pozniej obudzilam sie juz w lozku. Dziwne. Czyzby ktos mnie zaniosl?

    Dzisiaj nic mnie nie boli. Jestem tylko jakas otepiala. Mieszkanie wyglada tak, jakby odbyla sie w nim impreza dla kilkunastu osob, a ja zupelnie nie umiem wyobrazic sobie jego  sprzatania. Tylko butelki wyrzucilam. Nadal moge udawac, ze znam alkohol wylacznie z ksiazek Hlaski i  niesamowicie inteligentnych filmow dydaktycznych, jakimi katuje sie mnie w szkole. Takich, gdzie starsza pani pokazuje widzom butelke, a potem ostentacyjnie wyrzuca ja do kosza. Scence tej obowiazkowo towarzyszy komentarz: „Oto odpowiedzialna przedstawicielka odpowiedzialnej czesci spoleczenstwa”. Jest w tym nawet troche racji. Ale mnie ta odpowiedzialnosc specjalnie nie interesuje.

    W radiu codziennie informuja, ze lato zaczelo sie na dobre. Mdli mnie juz od tego ich radosnego  tonu. Nienawidze lata. Nienawidze slonca, upalu, ludzi smiejacych sie glupio z nie wiadomo czego na kazdym kroku. Najchetniej wyjechalabym gdzies na te dwa miesiace, ale chyba mnie nie stac.. Musze wytrzymac. Co roku to sobie powtarzam. Ale czy naprawde MUSZE?

    .

 

daffodil : :
cze 12 2003 Bez tytułu
Komentarze: 3
Zbliza sie do nas lek: ma twarz ze sniegu zielonego jak fosfor lub kosc sprochnialego drzewa. Wklada nam do ust dlon i juz jemy ja wysysajac jakby z sopla sok idacy do serca. Daje nam swej pic krwi i szpik mozgu wyjesc musimy mu z czaszki az dno o zeby zazgrzyta. Wiemy, ze to jest krew, co nie przyjmie sie w naszych zylach, zeby mogly nia do woli oddychac. Wiemy, ze to jest szpik jak krew trujacy: po nim nasze trzewia beda w glos zawodzily: zdrada! Ale lek jak bol nie byc juz nie moze: nas bez niego nie ma i on bez nas nie przeraza. On mial podobno tzw. schizy ("zajebiste schizo", jak przeczytalam na forum jednej ze stron mu poswieconych). A ja chyba jestem tylko pozerka. Chociaz nie do konca. Kiedys pewna pani zasugerowala moim starym, ze powinni pojsc ze mna do psychiatry. Nie posluchali. Ha, to byl powazny blad z ich strony.
daffodil : :
cze 12 2003 Bez tytułu
Komentarze: 0

    Wykasowalam poprzednia notke. Nie wiem, po co ja wlasciwie napisalam. Chyba bylam wsciekla  Teraz nie mam juz sily na takie bzdury, wiec raczej nie wroce do tematow europejskich. W ogole trace ochote do prowadzenia tego bloga.

    Najbardziej samotna czuje sie  wtedy, kiedy jestem z drugim czlowiekiem. Mam wrazenie mijania sie, zwiekszania dystansu z kazdym powiedzianym slowem. W czyims towarzystwoe moge sypac dowcipami i zasmiewac sie do lez...  a kiedy zostaje sama, chce mi sie wyc w poduszke. Nie mam pojecia, w ktorej sytuacji jestem szczera, a w ktorej gram. Nie wierze w dualizm. W ogole w nic nie wierze; byc moze to jest wlasnie zrodlo moich problemow. Ocalic moglaby mnie chyba  tylko gwaltowna milosc do Ozyrysa. Albo chociaz do gumy orbit bez cukru.

    Uswiadomilam sobie dzisiaj, ze koniec mojego swiata jest rownoznaczny z koncem Waszego. Jesli zdecyduje sie zniknac, Wy znikniecie razem ze mna. Bzdura jest twierdzenie, ze kazdy czlowiek umiera tylko raz – robimy to codziennie, powiedzialabym nawet: rutynowo. Schodzimy w szpitalach, w domach, na dworcach i wojnach, w katastrofach wszelkiego rodzaju, w zamachach terrorystycznych i wskutek udlawienia sie pestka pomaranczy. Jeden wielki zgon rozlozony na miliardy cial. A ja mimo wszystko nadal twierdze, ze boje sie smierci. Tego atawizmu nie da sie tak latwo wykorzenic.

daffodil : :
maj 30 2003 Bez tytułu
Komentarze: 3

    Trzy warianty mojej przyszlosci:

 

Skrajnie optymistyczny:

 

-         mam szczescie i koncze te klase,

-         mam cholerne szczescie, wiec zaliczam rowniez klase druga,

-         wobec niewiarygodnego usmiechu losu zostaje dopuszczona do matury, ktora nastepnie zdaje

-         bogowie znowu mi sprzyjaja – dostaje sie na studia... i koncze je

-         wyjezdzam za granice, dajmy na to do Paryza; mozecie mnie spotkac biegnaca codziennie przez Montmartre z „Le monde” w jednej, a croissantem w drugiej rece,

-         poznaje KOGOS, mezczyzne albo kobiete, zakochuje sie w nim/niej do szalenstwa i oboje/obie wiedziemy zywot znerwicowanych intelektualistow,

-         slyszac pytanie „Miec czy byc?” bez wahania wybieram te druga ewentualnosc,

-         po smierci zostaje poddana kremacji, a prochy sa rozrzucone nad Morzem Polnocnym, czyli tam, gdzie panuje moj ukochany klimat,

-         i... koniec

 

Skrajnie pesymistyczny:

 

-         jestem beznadziejna i nie koncze pierwszej klasy,

-         przenosze sie do zawodowki celem zglebiania wiedzy o ukladaniu cegiel,

-         dostaje jakies tam swiadectwo ukonczenia i zasilam szeregi bezrobotnych,

-         starzy odmawiaja mi mieszkania i pomocy finansowej, totez przenosze sie do przytulku,

-         przytulek przestaje istniec w wyniku pozaru – mieszkam na dworcu,

-         w nocy lunatykuje, klade sie na torach i trace glowe jak Berlioz z powiesci Bulhakowa

-         i... koniec

 

Najbardziej prawdopodobny:

 

-         smierc

-         i... co?

 

 

daffodil : :
maj 25 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

    Chyba potrafilabym. Gdybym miala pewnosc, ze mnie odratuja.

    Paranoja. Nie powinnam sie nawet przyznawac do takich mysli.

    Ale one sa.

    Co to w ogole za podejscie? Jezeli ktos sie na to decyduje, to chyba wlasnie po to, zeby sie udalo. A ja wcale nie chce, zeby sie udalo. Gest dla gestu. Nawet listu bym nie napisala, by nie kusic losu.

    Nie wiem, co chcialabym osiagnac. Zalatwic sobie interesujaca informacje do zyciorysu? A moze wzbudzic litosc? „Biedna dziewczynka, jaka ona nieszczesliwa! Powinnismy jej pomoc, zrobmy cos...”. Potem moglabym do woli grac skrzywdzona i nikt nie mialby do mnie o to pretensji. Tylko jaki sens?

    Nic juz nie rozumiem. Niech wreszcie skonczy sie ten dzien.

 

daffodil : :