Archiwum 19 maja 2003


maj 19 2003 Bez tytułu
Komentarze: 4

    Co zrobie, jesli nie uda mi sie skonczyc nawet pierwszej klasy? Zastanawiam sie nad tym od ladnych paru tygodni i dochodze do przekonania, ze nic. Nie pochlastam sie. Nie wyskocze przez okno. Nie zezre tych tabletek, które leza w kuchni i nieustannie pobudzaja wyobraznie. A już na pewno nie bede calowac po nogach faceta z fizyki i prosic go o zmilowanie. Po prostu: odbiore z godnoscia swoje papiery, glosem zimnym a zlowieszczym powiem „do widzenia”, odwroce sie na piecie i wyjde. A pozniej uchleje sie tak, ze rodzona matka mnie nie pozna. I znajde sobie inna szkole. Skoro nie nadaje sie do LO, poszukam szczescia w zawodowce - zostane blacharzem. Albo innym cukiernikiem (skadinad bardzo lukratywny fach...). W rezultacie i tak trafie do urzedu pracy w charakterze bezrobotnej, podobnie jak moi „wyedukowani” znajomi po liceum. W naszym kraju nie ma znaczenia, jaka szkole czy uczelnie sie skonczylo -wszystkich czeka zasilek.  Tak sie pocieszam. Co coz innego mi pozostalo?

   

    Dowiedzialam sie, ze dziewczyna, z ktora przez pewien czas utrzymywalam internetowa znajomosc, popelnila samobojstwo. Miala 15 lat. P i e t n a s c i e, rozumiecie? Utopila sie w Wisle; znaleziono ja po kilkunastu dniach. Wlasciwie slabo ja znalam, a o calej sprawie dowiedzialam sie przypadkiem, ale i tak mocno mnie to trzepnelo. Mam nadzieje, ze sie zastanowila, przemyslala, ze nie był to impuls. Z drugiej strony – na ile można byc czegokolwiek pewnym w takim wieku? I pytanie zasadnicze: dlaczego nikt jej nie pomogl? Podobno wczesniej miala już na koncie jedna probe samobojcza. Rodzice  mysleli pewnie, ze to taka niegrozna fanaberia, ktora przejdzie jej sama z siebie. Nie przeszla. Trzy dni temu odbyl sie pogrzeb.

    Ja nie potrafie, czyli prawdopodobnie wcale nie chce. Moim najwiekszym „osiagnieciem” w tej dziedzinie było polkniecie 20 apapow. Zdrzemnelam się wtedy przez trzy godziny. Nawet nie wiem, czy to z powodu tych tabletek, czy po prostu dlatego, ze bylam zmeczona. Jedno jest dla mnie jasne: na skok do rzeki bym się nie odwazyla. Ona zaryzykowala. Troche ja nawet rozumiem.

 

daffodil : :