Bez tytułu
Komentarze: 2
Wrocilam. Oczywiscie jedynie w sensie metaforycznym, bo tak naprawde nigdzie sie stad nie ruszalam. W kazdym razie wrocilam do bloga. Moze to jest jakis ratunek. A jesli nie, moge sobie chociaz wmawiac taka teorie. A jesli nawet nie moge, to nie zaszkodzi poudawac. Gorzej juz na pewno nie bedzie, wiec nadszedl czas na to, zeby bylo lepiej. Czekam cholernie cierpliwie.
Wymyslilam sobie, ze jakos skoncze szkole i wyjade. I zaczne wszystko od nowa, zbuduje sobie zycie tak, jak bedzie mi sie zywnie podobalo. Kto wie, moze wtedy nareszcie przestane sie bac. Nie ma przeciez powodu, by obawiac sie czegos, co zostalo zbudowane naszymi wlasnymi rekami, na naszych zasadach. To, co mam dzisiaj, przydzielono mi przymusowo - pewnie dlatego nie umiem sie w tym nijak odnalezc. Ale do diabla z nimi wszystkimi. Zacisne zeby i wytrwam. A co mnie nie zabije, to mnie wzmocni.
Wiem, wiem... Oszukuje sie. Podstawowych rzeczy nie uda mi sie zmienic. Ja wlasciwie urodzilam sie przegrana. Przyszlam na swiat po to, zeby sie powiesic, otruc, skoczyc z okna albo zastrzelic. A tak bardzo chcialabym zyc.
Dodaj komentarz